Orban: Trzeba zatrzymać psychozę wojny
Węgierski premier udzielił w Brukseli wywiadu Radiu Kossuth. Na początku stwierdził, że czuje się, jakby "przybył do innej galaktyki". Chodzi o "wojenną atmosferę", jaka panuje w UE. – Są w spirali wojny, która się pogłębia, a teraz mówi się o stacjonowaniu wojsk na Ukrainie. To jest szokujące dla węgierskiego ucha – powiedział Orban.
– Najbardziej niepokojące jest to, że to, co byłoby nie do pomyślenia jeszcze dwa, trzy miesiące temu, obecnie staje się codziennością. Wcześniej Niemcy nie chcieli wysyłać broni, wysyłali hełmy. Dziś Niemcy przekażą Ukrainie systemy rakietowe, które mogłyby sięgnąć w głąb terytorium Rosji – wskazał.
Orban: Tu naprawdę giną ludzie. To nie gra
Viktor Orban podkreśla, że "to nie gra wideo". – To jest rzeczywistość. Konsekwencją jednej decyzji jest to, że następnego dnia ktoś umiera. Zginęły już setki tysięcy ludzi. Konsekwencją decyzji jest to, że mamy kolejne wdowy, sieroty, zrujnowane życia i miasta – podkreślił premier Węgier. Jak stwierdził, chętnie z każdym rozmawia, jest zwolennikiem rozsądnej dyskusji, ale trzeba gdzieś "postawić tamę".
– Dużo myślę o tym, czy właściwie podchodzimy do polityki europejskiej. Myślimy tradycyjnymi kategoriami. Prawica-lewica, suwerenniści-globaliści. Za decydujące pytanie uważam dziś to, kto jest zwolennikiem pokoju, a kto wojny – ocenił. Dodał, że najważniejsze jest "zatrzymanie psychozy, bo znajdujemy się coraz bliżej wojny".
Premier Węgier powiedział, że I wojna światowa również zaczęła się jako konflikt lokalny. – Stopniowo to się rozwijało i okazało się, że konflikt, który uważano za wojnę bałkańską, był pierwszym aktem wojny światowej – zaznaczył Orban. Polityk dodał, że "w polityce wewnętrznej najważniejsze jest to, kto jest prowojenny. Prowojenne stanowisko lewicy europejskiej znajduje odzwierciedlenie także w polityce węgierskiej". – Jednak rząd musi podejmować decyzje, które są w interesie obywateli – podsumował.